Nauka samodzielnego zasypiania - jak się do tego zabrać?

Odwieczny dylemat rodziców? A może problem, którego faktycznie nie ma? Tak czy siak nie ma chyba młodego rodzica, który nie chciałby wieczorem, po "szaleństwach" całego dnia zamknąć drzwi do sypialni swojego malucha i po prostu wyjść, zająć się sobą i swoimi sprawami.

Znajoma czytelniczka zaapelowała "napisz jak i kiedy najlepiej uczyć dziecko samodzielnego zasypiania, tylko błagam, nie pisz, że od 1 dnia życia, bo uważam, że to bzdura wpajać dziecku jakiekolwiek nawyki zaraz po urodzeniu, kiedy nie zna się siebie na wzajem." I w tym pytaniu jest klucz do rozwiązania całej zagadki - POZNANIE SIĘ, zrozumienie jak wygląda sen dziecka, szczególnie noworodka, co na niego wpływa i w jaki sposób. To do dzieła!

Sen (nie) jest czymś normalnym
Mówi się czasem "spałem jak niemowlę", czytaj "spałem długo, spokojnie i obudziłem się wypoczęty". Każdy, kto miał do czynienia z bobasem w wieku 0+ wie, że to niezła ściema... Oczywiście, po trudach przyjścia na świat, maluch zasypia ochoczo nawet jeśli wtóruje mu nieznośny dźwięk młota pneumatycznego. 

Niestety, idylla nie trwa długo, a to dlatego, że dla dziecka sen nie jest czymś normalnym. Przeładowane bodźcami, jak smaki, zapachy, kolory, których nie może się pozbyć sprzed oczu, dziecko musi naprawdę się natrudzić by się wyciszyć. Rzadko który bobas po prostu zasypia wtedy, kiedy jest zmęczony. Ukojenie przynoszą cudownie ciepłe ramiona troskliwej mamy, smoczek, bujanie, chustowanie i inne. To, z kolei w mig "uzależnia". Trudno się dziwić - każdy z nas łatwo przyzwyczaja się do dobrego. A co z nocą? - nawet ona nie przynosi wytchnienia już umęczonym rodzicom. Hormon snu - melatonina - kształtuje co prawda proces zasypiania każdego z nas, jednak na początku życia dziecka nie gwarantuje przesypiania całych nocy. Do tego maluch musi po pierwsze dojrzeć, a po drugie - trzeba go nauczyć jak ma to robić.

Przesypia całą noc - czyli ile?
Rozczulają mnie historie dumnych mam dzielących się sukcesem potomka, który "przesypia całe noce" czyli 6, w porywach 7 godzin. Oczywiście, gratuluję takich postępów, szczególnie wtedy, gdy po porodzie dzidziuś zwykle budzi się co 3 godziny. To jednak wciąż jeszcze trochę za mało jak na moje standardy. Bo jeśli maluch poszedł spać o 19, to po 6 godzinach wciąż wypada pobudka gdzieś koło 1, może 2-giej w nocy. Na potrzeby naszych rozważań przyjmijmy zatem, że cała noc = 11-12 godzin snu. Do takiego wyczynu zdolne jest (przynajmniej statystycznie) dziecko dopiero między 6-8 miesiącem życia. Zaś w pierwszym przypadku mówimy o dzieciach ok. 6-8 tygodniowych.



Samodzielnie - czyli jak?
Wiemy już jak długiego snu możemy się spodziewać, a teraz czas na aspekt "co". Czego tak naprawdę chcemy nauczyć malucha? Ciekawe, co każdy z nas rozumie pod pojęciem "samodzielne zasypianie dziecka"? Nawet sama mam z tym problem, bo o ile zgadzam się, że takie zasypianie powinno się odbywać bez "rekwizytów" typu smoczek, to jednak jak potraktować w tym toku myślenia przytulankę (misia, kocyk, itd)? Takich dylematów jest dużo więcej. A ponieważ nie ma sensu się zadręczać, to ponownie proponuję podejście zdroworozsądkowe. Samodzielnie = bez noszenia, nie przy piersi, nie w foteliku samochodowym, bez bujania, bez smoczka (myślę o dziecku 1 rok wzwyż), w swoim łóżku.



Nie lubi swojego łóżeczka/ śpi tylko w aucie/ płacze chyba, że podam mu pierś - czyli o błędach rodzicielskich
Musimy pogodzić się z tym jak najszybciej - to my, rodzice popełniamy najwięcej błędów utrudniających naszym pociechom naukę samodzielnego zasypiania. Nieraz po prostu łatwiej/szybciej/wygodniej jest podać pierś przed spaniem aby mieć pewność, że "młody odpłynie". A jeszcze kiedy ma to miejsce powiedzmy o 3 rano, a świat poza kołdrą wydaje się okrutny, zły i "zimno tam niczym w Krainie Lodu", to tego typu fortele sprawdzają się wprost idealnie. Niestety, jak pokazuje doświadczenie - tylko na krótką metę. Zatem początek nauki samodzielnego zasypiania powinien być tam, gdzie kończą się wszelkie nawyki i przyzwyczajenia. Za moment o tym, jak do tego dojść, ale najpierw odwieczne pytanie....


...Czy samodzielne zasypianie musi oznaczać płacz dziecka?
O ile sen nie jest czymś normalnym, o tyle płacz jest. To najskuteczniejsza metoda wyrażania się dziecka. Zawsze apeluję "traktuj płacz dziecka jak dar". Wiem, że na początku to jak nauka chińskiego na przyspieszonym kursie, ale naprawdę szybko uczymy się jako rodzice rozpoznawać co poszczególne kwęki i jęki oznaczają. A w przypadku snu ma to o tyle znaczenie, że warto reagować na każdy płacz malucha, ale...nie histerycznie. Jestem zagorzałą przeciwniczką metod wypłakiwania się - czy to kontrolowanej czy to pozostawiania dziecka do całkowitego wypłakania się. Zwolennicy tych metod cenią je za łatwość i stosunkowo szybkie przyswajanie. Ja preferuję zaś różne odmiany metody stopniowej separacji. Trochę o niej znajdziecie na sosrodzice.pl ale polecam też lekturę wspominanej już przeze mnie książki Tracy Hogg "Zaklinaczka dzieci. Jak rozwiązywać problemy wychowawcze." 

Powiedzmy sobie szczerze - pewna doza płaczu jest nieunikniona. Jeśli odpowiednio, czyli ze spokojem i zrozumieniem, będziemy reagować na płacz dziecka, to ono zrozumie, że nie dzieje mu się krzywda, że jest bezpieczne i może spokojnie usnąć.

Twój plan nauki samodzielnego zasypiania dziecka
Nie dajmy sobie wmówić, że do każdego dziecka będzie pasowała jedna, wspaniała metoda. Zachęcam do stworzenia (samodzielnie, albo wspólnie z kimś - polecam też siebie) idywidualnego planu dopasowanego do twojego malucha. Proponuję zabrać się do tego następująco:

1. Zacznij od razu
Przepraszam Paula, ale odpowiadając na twoje pytanie, muszę stwierdzić, że polecam rozpoczęcie nauki od pierwszego wspólnego dnia w domu. Już teraz możesz pokazywać dziecku schematy, rytuały, które już za kilka tygodni zaowocują coraz krótszym i mniej uciążliwym procesem zasypiania. Jeśli zaś twój malec jest dużo starszy, na przykład ma 8-10 miesięcy, to też nie problem - zacznij po prostu już dziś. Owoce zgarniesz nieco później, bo maluch ma pewnie dużo złych nawyków, np. spanie w foteliku w aucie, ale nigdy nie jest za późno. Pamiętaj - konsekwencja jest kluczem do sukcesu! :)

2. Ustal plan dnia i się go trzymaj
Do ukończenia 4 miesiąca życia dziecko możesz spokojnie karmić co 3 godziny, następnie oferować krótką, maksymalnie 40 minutową aktywność (przewijanie, matę edukacyjną, itd), a potem kłaść spać. Starsze dzieci mają podobny schemat dnia, tylko wydłużamy przerwy do 4 godzin między karmieniami. Ważne, by reagować na pierwsze oznaki zmęczenia, jak odwracanie głowy, ziewanie, wyraźne znużenie otoczeniem. To najlepszy czas na drzemkę.

3. Wprowadź rytuały zasypiania
Aby pomóc dziecku nauczyć się zasypiać, wprowadź łatwe do powtarzania schematy, np. zanoszenie do łóżka, otulanie, zasłanianie zasłon, podanie smoczka/przytulanki, włączenie białego szumu lub cichutkiej kołysanki. Nawet kilkutygodniowe maluchy reagują na takie powtarzane codziennie czynności i pozostawione sobie samym w łóżku, chętnie zasypiają. Czasem potrzebna jest drobna interwencja w postaci poklepania po plecach czy pogłaskania po głowie kiedy maluch się wybudzi. Można też posiedzieć przy nim zanim się nie wyciszy i nie zacznie zamykać oczu. Nie trzeba bujać, nosić czy usypiać przy cycku aby bobas zrozumiał, że pora się wyciszyć.

Nie brzmi trudno? To dlatego, że im wcześniej się zacznie naukę, tym łatwiej ona przebiega. Nie chodzi o to by w pierwszym dniu zostawić dziecko same w pokoju, ale o to, by metodą małych, ale konsekwentnych kroków, pokazywać mu, co to znaczy samodzielnie zasypiać. Ten post nie wyczerpuje oczywiście tematu samodzielnego zasypiania. W kolejnych postaram się wam przybliżać metody, rytuały i inne obszary tego ogromnego zagadnienia.

Życzę wam owocnej nauki!
Jeśli pojawią się jakieś pytania czy uznasz, że mogę wam jakoś pomóc, to napisz do mnie: andreasik.marta@gmail.com

A na koniec pociecha... z moim dwulatkiem mamy swój rytuał zasypiania. Nie wychodzę z pokoju czekają aż sam zaśnie. O nie - dla nas to czas tulenia się, czasem po wielokroć powtarzania "buzi buzi", połączonego z głaskaniem mamy po włosach i kilkukrotnym układaniem misiów pod kołderką. Słodziak z mojego Synka! Uwielbiamy te wspólne kilka chwil przed zaśnięciem. I wiesz co - jeśli taki schemat wam też odpowiada, to tak właśnie róbcie! A sen - przychodzi tak samo szybko jak wtedy gdy wychodziłam z pokoju od razu. Z tym, że teraz mamy "swój świat" i mnóstwo czułości, której obydwoje ewidentnie potrzebujemy. Czego i wam życzę!

2 komentarze :

  1. Świetny wpis, który zawiera istotę w podejściu do samodzielnego zasypiania - czyli rutyna i konsekwencja z dużą dawką poczucia bezpieczeństwa i miłości ;) chyba się nie mylę? Ja i synek jesteśmy na dobrej drodze, aczkolwiek po 6 tygodniach życia mój Maluszek nie czuje się jeszcze na tyle bezpiecznie 'bez mamy' aby sam zasnął po cmoknięciu w czółko. Nie chodzi o błędy wymienione w poście (takich nie popełniamy) ale po prostu o rozwój dziecka. Maluch bardzo lubi swoje łóżeczko, ale nowy, wielki świat poza brzuchem mamy jeszcze nie jest na tyle przyjazny, aby czuć się w nim całkowicie komfortowo. Pośrednim etapem dla nas jest to, że Maluszek potrafi sam się uspokoić i ponownie zasnąć tuż po wybudzeniu. Myślę że to też jest podstawowym błędem rodziców - biegają do płaczącego dziecka gdy tylko kwęknie, nie pozwalając mu na samodzielne uspokojenie się i ponowne zaśnięcie. My ten etap mamy już 'wyćwiczony i zaprzyjażniony' :) Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że wpis się podobał. Widać, że jesteście na dobrej drodze do samodzielnego zasypiania. Oczywiście, wymagania w stosunku do mniejszego dziecka powinny być proporcjonalnie mniejsze niż starszego. Co pokazuje moje doświadczenie? Że chłopaki lubią, jak się "z nimi cacka" - te wszystkie pieszczoty, noszenie czy przytulanie przed snem to chyba już norma u noworodków tej płci :) Nieustawajcie w treningu i życzę wielu radości i ... przespanych nocy! Marta

    OdpowiedzUsuń